Blogi
Gdy Śmierć na szachownicy zagląda w oczy...

Gdy Śmierć na szachownicy zagląda w oczy...

avoy777
| 0

Mamy drugą rundę największego turnieju korespondencyjnego - daily - na portalu chess.com. Poprzeczka poszła w górę, bo każdy z moich przeciwników wygrał swoją poprzednią grupę.

O specyfice turniejów korespondencyjnych pisałem w poprzednim wpisie.

Przystąpiłem do wykonywania pierwszych ruchów sparaliżowany strachem, że mogę tym razem być ostatni w 12 osobowej grupie.  Najmocniejszym wydawał się zawodnik z Ukrainy, prezentujący na wielu poziomach ranking powyżej 2400. Jak się potem okazało, nie wytrzymał tego turnieju psychicznie i zaczął podpierać się komputerem. Jego czteroletnie konto na portalu zostało zamknięte. Ja też zostałem pięknie zmiażdżony przez jego komputer. 

Wszystkim zostały przyznane punkty za walkowery z zawodnikiem z Ukrainy, więc kwestia ostatniego miejsca została raz na zawsze rozstrzygnięta. 

W pozostałych partiach toczyły się zacięte boje o wygraną, nikt tutaj nikomu nie odpuszcza.

Najdziwniejsza partia przydarzyła mi się w konfrontacji z biglytalker, z rankingiem 1800+, co w moim przypadku oznaczało kłopoty, szczególnie, że już w debiucie popełniłem poważny błąd i grałem z figurą w plecy i kompletnie bez pozycji - zmuszony do desperackiej obrony. 

Wszystko wskazywało na to, że tę partie umoczę, ale zawziąłem się jej nie poddawać. Mój przeciwnik uznał, że to będzie jedna z łatwiejszych wygranych i w kolejnych ruchach podstawił Skoczka, ale jego pozycyjna przewaga była tak duża, że komputer nawet nie uznał tego jako błąd. Bezproduktywna ofiara jednak rozsierdziła mojego rywala i postanowił mnie w kolejnych ruchach za wszelką cenę zamatować, by móc skupić uwagę na innych potyczkach. 

Kiedy wykonał poświęcający ruch Skoczkiem i zorientowałem się o co chodzi, to przypomniałem sobie miny Kasparova. 

Śmierć w partii zaglądała mi w oczy. 

Gdy jakoś udało mi się niegłupio zareagować i przedłużyć przetrwanie, w kolejnych ruchach, które przychodziły na moją komórkę, widziałem nieuchronnego mata. 

Czekałem na egzekucję, ale mój przeciwnik - co praktycznie nie zdarza się na tym poziomie - przedobrzył i popełnił błąd. Zagotował się z niecierpliwości, że nie może szybko się ze mną rozprawić w tej absolutnie przegranej dla mnie pozycji. Nie była to zwykła podstawka, tylko niewypał wśród jego naprawdę ciekawych pomysłów. 

Ciśnienie w taj partii było tak duże, że kiedy dostałem powiadomienie, że game is over, przychylałem prędzej się do myśli, że załadował mi jakimś cudem mata. 

Jak się okazało gracz z Ameryki popełnił sepuku poddając partię